Rozkołysz zmysły wonią białych rąk
I czarnych oczu lśnieniem;
Rozpłomień usta jako maku pąk
Ust swoich lekkim drżeniem.
Rozkołysz duszę melancholią łąk,
Zalanych mgłą i cieniem;
Miesięczny rozpal jej śród nocy krąg
I rozwiej się z marzeniem!
Rozkołysz zmysły wonią białych rąk
I czarnych oczu lśnieniem;
Rozpłomień usta jako maku pąk
Ust swoich lekkim drżeniem.
Rozkołysz duszę melancholią łąk,
Zalanych mgłą i cieniem;
Miesięczny rozpal jej śród nocy krąg
I rozwiej się z marzeniem!
Płaska jak stół, na którym położona. Nic się pod nią nie rusza i ujścia sobie nie szuka. Nad nią – mój ludzki oddech nie tworzy wirów powietrza i całą jej powierzchnię zostawia w spokoju. Jej niziny, doliny zawsze są zielone, wyżyny, góry żółte i brązowe, a morza, oceany to przyjazny błękit przy rozdzieranych brzegach. Wszystko tu małe, dostępne i bliskie….