Twoja ocena

Nikt tego nie zrobi za mnie

Widziałem kiedyś pobielane kości, wzgórza przestrzeni, wrzosów i mężczyzn płonęły przy świecy. Zatrzymano pociąg, nie mogłem ogarnąć tej kolczastej ziemi. Boże, jeżeli jesteś, wszystko jedno jaki, zostawiłeś zapach, złote kłaki deszczu. Zmartwychwstałem tam wtedy i jeszcze raz zostałem.


Julia Szychowiak

Po sobie

Widziałam już to, czego się boję. Więcej, niż wzięłam. Zabrałam, żeby oddać. Widzisz: miłość to będzie ta ćma, która usiądzie na mokrej dłoni, ciemna i lekka. Dla mnie będzie pusto, skądkolwiek się biorę; dla ciebie, może, gotowa byłabym być. Nie spodziewajmy się więcej po sobie.


Julia Szychowiak

Wiersz dla mojego ojca ( 2 )

Boję się o niego, jak kiedyś bałam się spojrzeć w niebo, w którym teraz się przeglądam. Słone i głośne jest wasze morze. Mówił, że w niebie będzie parkiet dla tych, co się tłoczą na ziemi. Zwierząt chłoniętych przez ludzi, ludzi wsiąkniętych w zwierzęta. Powietrze będzie pełne cienia i pokrzyw, które pieką w gardła jak kolejny … Czytaj dalej


Julia Szychowiak

Drugi oddech

Pomyślałam: gdyby mnie zastrzelono nagle, nie zadałabym pytania o prawdę. Ale ona jest niepojęta. Albo gdyby bili i całowali jednocześnie – dziewczynę, siostrę, i pominęliby matkę, wtedy czułabym jak wytrwale pracuje we mnie kilkadziesiąt kobiet. I potem gdzieś przeczytałam: nie umierać. Żar był ten sam, ale nie było już wiary.


Julia Szychowiak

Siedem dni

Opuszczane, gubione krok po kroku, zwyczajne, ludzkie sprawy. Twoje i moje, przełykane, odrywające się od języka od wieczora do świtu. To, co z nas wypełza, nie wróci martwe nie zakwita


Julia Szychowiak

Łóżko, w którym leżę, puste

Łóżko, w którym leżę, puste, czyjaś krew na poduszce. Sen byłby szczęściem, gdyby wierzyć szczęściu. Nie pamiętam tej kobiety, w której chodzę i z którą sypiam. Cudzym oddycham, w cudze włosy wpinam dłonie. Kim piszę, kim będę to czytać?


Julia Szychowiak

Prawie ciemno

Prawie ciemno. Dłonie są wszędzie tam, gdzie wcześniej było zimno. Słyszę: szczęście. Było przed chwilą, jak krzesło w rzece. Wolność to będzie ten balkon, rozcięty winoroślą, zamknięty spokój.


Julia Szychowiak

Dziecko ślizga się po szerokich plecach rzeki

Zastanowi się nad tym, co zobaczyło. Z głową między poduszką a świtem, lezącym na placu zabaw, jak wiaderko z piaskiem. Ranne niebo będzie, jak deska, z której można usłyszeć pukanie tętna. Jakby się słyszało pieśń, co zagląda do środka.


Julia Szychowiak