Malarz nieba o wschodzie

Stanisław Ciesielczuk

Stanisławowi Autuchiewiczowi

Na blado-lazurowem chłodnem nieba płótnie
Rozpuszcza, niewidzialny, z ukrytego pendzla
Karminowe rumieńce dowolnie, rozrzutnie —
I naświetla się niemi każda mgiełki frędzla.

Dodaje trochę złota, wszywa jego nici,
Fantastyczny ornament tworzy w krótką chwilę,
Wprawnie ciepłą purpurą ogromne tło syci
I nurza je, i kąpie w jasnym drżącym pyle.

Potem kolory łączy, miesza i zespala,
Rozgrzewa, miota całą ich gamę rozmyślnie,
Aż, mając stop kosztowny, mieniący się zdala,
Na to pyszne bogactwo pomysł słońca ciśnie!

Pejzaż drga życiem samem — jak ono się zmienia,
Tchnąc mądrością odwieczną, która jest bez zmiany…
Ach, najlepszą znasz sztukę, co nie ma imienia,
Ty, cudowny, genjalny malarzu nieznany!

Twoja ocena
Stanisław Ciesielczuk

Wiersze popularnych poetów