Oziębłością mnie, droga, nie dręcz

Sergiusz Jesienin

Oziębłością mnie, droga, nie dręcz

I nie pytaj, czy lat mam wiele.

Przez okrutną trawiony febrę,

Wyschłem duszą na czarny szkielet.

W czasach sielskich, nie bardzo dawnych,

Tak dziecinnie mi się przyśniło,

Że, bogaty jak król i sławny,

Wszystkich kobiet zdobędę miłość.

Tak, bogatym! Wspominam czule

Swój cylinder wbity na bakier.

Jeszcze został mi półkoszulek

I zdeptanych półbutów lakier.

Sława — owszem, także niezgorzej:

Wszystkich miast szanowna hołota

Przed imieniem mym pierzcha w zgrozie,

Jak przed wrzaskiem dziwki spod płota.

Miłość… Ach, to najlepszy kawał!

Całujemy, a wargi — drewno.

Młodość uczuć choćbym udawał,

Nie rozgrzeję ciebie na pewno.

Wpadać w rozpacz chyba za wcześnie,

No, a o smutku trochę — nie szkodzi!

Od twych włosów złocistszym chrzęstem

Szumi kurhan w młodej lebiodzie.

Ja bym chciał z powrotem w tę stronę,

Gdzie z pogodnym sercem i myślą

W bezimiennej ciszy utonę

I dziecinne sny mi się przyśnią.

Ale sny o czymś innym, nowym,

Nieznajomym ziemi i trawie,

Czego nikt nie wyrazi słowem,

Czego nazwać sam nie potrafię.

tłumaczenie Wiktor Woroszylski

Twoja ocena
Sergiusz Jesienin

Wiersze popularnych poetów

Kult

Alicja wciąż marudzi, no odpisz mu, odpisz widać, że cię kocha. Germaniec? Telefon padł, idę więc podkarmić go, na dole, w dyspozytorni, pytanie, oddech, pytanie. Mam chęć usiąść na schodach…

Panno Zosiu ja funduję

Choć w kieszeni masz bracie mój płótno Grzech minę mieć smutną Chociaż ledwo się grosza dorabiasz Z kobitą hrabia bądź Z lubą swoją tańcz w każdy pchaj tłok się Skacz…

Czarna owca – lotki

W jej dłoni to nie żadna broń, a jednak zręcznie ciśnięta, dałaby nam zagadkową śmierć i parę nagłówków w gazetach. Zresztą nie jest sama. W tej części sali oddzielonej nami…