Wzbieram i szumię nocami w przestworze.
Parną tęsknotę za lotem, za dalą
Rozsadzam brzegi i gorącą falą
Ziemię zalewam, jak morze, jak morze.
Lecę po kraniec widnokręgu siny,
Światy ogarniam i w pędzie radosny
Jestem, jak wylew napęczniałej wiosny,
Którą wyśniły gdzieś w głębiach delfiny.
A po odpływie dziewczęta w szeregu
Idą się kąpać i kiedy na piaskach
Suszą i grzeją się w słonecznych blaskach
Układam muszle szemrzące na brzegu.
Kazimierz Wierzyński