Zima

Konstanty Gaszyński

Na zie­mię, jak­by ca­łun, śnież­na pa­dła sza­ta,
Zło­ty blask słoń­ca czar­ne prze­sło­ni­ły chmu­ry;
Wszyst­kie kwia­ty po­wię­dły i gaj już po­nu­ry
Bo w nim umil­kła pta­sząt gro­ma­da skrzy­dla­ta!

I w mo­jem ser­cu tak­że ze­schły róże lata,
Smu­tek za­ciem­nił chmu­rą my­śli mych la­zu­ry —
Gwiaz­da na­dziei bled­nie — a ptak zło­to­pió­ry
Ptak o cza­row­nym gło­sie — mi­łość, mnie od­la­ta!

Ale nie­dłu­go wio­sna na zie­mię po­wró­ci,
Słoń­ce ją opro­mie­ni i ze snu ocu­ci —
Nie­bo znów przy­oble­cze swą sza­tę błę­kit­ną;

Sło­wik za­cznie pio­sen­kę — i róże roz­kwit­ną
Po­śród szma­rag­do­we­go mło­dych łąk ko­bier­ca!
— A mnie, czyż nowa wio­sna za­wi­ta do ser­ca?

Twoja ocena
Konstanty Gaszyński

Wiersze popularnych poetów

Wieczorem

Mrok się gęstwi po sadzie, ziemny powiał chłód, Zda się, iż dal zbłąkana podchodzi do wrót… Wiatr się zsunął ze strzechy na gałęzie drzew – Czy on we mnie tak…

Moja kara

Sama już zawracam rzeki bieg I przerabiam szloch w ulewny deszcz Jeśli zechcę światło zmienię w dźwięk I bez żalu już nie dotknę cię Nie mam do stracenia nawet nieistnienia…

z górki

Patrzyliśmy na miasto z góry. Było platynowoczarne, pożerane przez słońce. Łysy rzucił w górę okrągłe zielone szkiełko i zrobił się nagle poważny: – To jest teraz. Nigdy nie będziemy tak…