Anna z Fedorem skoro się pojęli,
Zaraz spróbować szczęścia w szachy chcieli.
I z tym umysłem poszli do łóżeczka,
On z puszką szchów, z tablicą dzieweczka.
Nie mieli stołu, ani siedzieć na czym,
Więc leżąc grali ; jaka gra, obaczym.
Wnet ona naprzód rozłoży tablice,
W środku znak czarny białej szchownice
A lubo skaza w czarnym polu była,
Ta rzecz by najmniej gry nie przeszkodziła.
Fedor też puszkę rozwiązał z szachami
I dobył naprzód popu i z rochami.
W grę się udawszy, nie dawał poprawy,
Mocno nalegał, jako rycerz prawy.
Ta za się sztukę w tym swą wydawała,
Kiedy umyślnie pola naddawała,
Chcąc go wysilić ; jakoż już bez trochy
Pop nie ustąpił placu z swymi rochy.
Lecz iż z gry pierwszej wziął już był naukę,
Nie tracąc serca, pomieszał jej sztukę,
I taki dał met, aż jej zbladły lice,
Bo od impetu trzask szedł z tablice.
Ona przegranej swej się dziwowała,
A coraz wzgórę warstatem kiwała.
Wtym gdy koniec gry, Fedor z szachownice
Popa i rochy wymknął, a tablicę
Anna stuliła, za ono przegranie
Grożąc mu wkrótce dać powetowanie.
On się też znowu stawić obiecował,
Tymczasem puszkę z szachy zawięzował.