Cisza — cudna i boska! słońce ze skał szczytu
Słania głowę konając — łamie swe promienie —
Zgasło!… zdrój purpurowy rozlał się w przestrzenie
Pierwsza gwiazda wieczorna zadrżała z błękitu…
Milczą lasy — i skały mchem wieków brodate,
Lecz Gewont niesyt jak lew skamieniały,
Zada się ryczeć o pomstę choć gromy przebrzmiały —
Szeroko rozwarł turnie wiekami garbate…
Tylko zdroje w dolinach … i fujarki płaczą,
Tylko orły za słońcem po urwiskach kraczą,
Noc podnosi ku gwiazdom mglisty płaszcz w żałobie…
Pielgrzymie! taka cisza kędyż będzie tobie…
Co życie błogosławisz przekleństwa rozpaczą?…
Życie snem — cisza zbudzeń — w grobie! w grobie! w grobie!