W łódkach nie większych niż strączki grochu
przekraczali granice znanego świata,
najczęściej śpiewając.
Na koniach nie większych niż psy
wspinali się na szczyty wysokie pięć tysięcy metrów
i spoglądali stamtąd w dół na ogrody,
od razu opiewając je w hymnach.
Tylko gardłami, językami i wargami
potrafili obalać pomniki i wyważać żelazne bramy.
Później naszedł czas bez pieśni, ironiczny.
Na wpół zjedzone robaki wiją się w ptasich dziobach.
tłumaczenie Roman Kaźmierski
Werner Aspenström