Obędę się bez karuzeli
Zwłaszcza sny o dniu pod wodą i przebudzonych
dzieciach, tak rzeczywistych jak wrażenie
końca prozgnozy. Cienkie rejestry i pójście
w stronę tej pierwszej, odpowiednio zerwanej
sonaty. Z błędem, albo bez błędu, nieznacznie
naznaczonym porządkiem. Czekaniem na powrót
z dworca; ciemnego, odpowiednio głuchego
dworca. I potem przechodzi się do sali obok.
Stajemy pod ścianą. Constans. Więc proszę cię:
nic sobie nie wyobrażaj, pomimo podwójnych
zaprzeczeń. Jest tylko jedno uzasadnienie,
później mnie wykruszą z tego szaleństwa.