Świę­ty Kaź­mierz

Jan Kasprowicz

Świę­ty Kaź­mierz – po­wra­ca­ją czaj­ki;
Świę­ty Woj­ciech – bo­cia­ny kle­ko­cą,
Słoń­ce grze­je, rowy w mlecz się zło­cą,
Brzmią skow­ron­ki, ry­chłe, po­lne graj­ki.

Po mu­ra­wach dzie­ci, strzę­pem kraj­ki
Pod­ka­sa­ne, w pasy się sza­mo­cą;
Na przy­zbi­cach baby w głos chi­cho­cą –
„Eh! ku­mo­lu! baj­ki, żywe baj­ki!”

Wio­sna!… Wio­sna wszę­dy ży­cie bu­dzi!
Jej błę­ki­ty, sło­necz­ne uśmie­chy
I pod chłop­skie wci­ska­ją się strze­chy.

I tu raź­niej biją ser­ca lu­dzi,
Choć się tro­ski za tro­ska­mi tulą
Do tych pier­si pod zgrzeb­ną ko­szu­lą.

Z chałupy – III
Twoja ocena
Jan Kasprowicz

Wiersze popularnych poetów

Zdumienie

Czemu w zanadto jednej osobie? Tej a nie innej? I co tu robię? W dzień co jest wtorkiem? W domu nie gnieździe? W skórze nie łusce? Z twarzą nie liściem? Dlaczego tylko raz osobiście? Właśnie na ziemi? Przy małej gwieździe? Po tylu erach nieobecności? Za wszystkie czasy i wszystkie glony? Za jamochłony i nieboskłony? Akurat teraz? Do krwi i kości? Sama u siebie z sobą? Czemu Nie obok ani…

Na cześć księdza Baki

Ach te muchi, Ach te muchi, Wykonują dziwne ruchi, Tańczą razem z nami, Tak jak pan i pani Na brzegu otchłani. Otchłań nie ma nogi, Nie ma też ogona, Leży obok drogi Na wznak odwrócona. Ej muszki panie, Muszki panowie Nikt się już o was…

fabryka

przerób jedzenia i trzeba się ubrać, miałkość dnia, który się wykrusza i nie niesie nic. czytanie pierwszych trzech stron każdej książki. Wybacz, nie mam siły cię spotkać, jestem zmęczona, zima mnie rozjechała, za dwa lata spotkamy się, dobrze?