Ze sceny świata

Adam Asnyk

I
Oto ja, anioł zniszczeń, miecz ująłem w dłonie
I rzuciłem na ziemię ostry miecz anioła,
I szepnąłem monarchom siedzącym na tronie:
„Czas pokazać, kto więcej krwi wycisnąć zdoła!

Czas pokazać, kto więcej na krwawym zagonie
Położy ofiar ludzkich, kto miasta i sioła
Poburzy mściwą ręką i kto swej koronie
Przysporzy rubin zdjęty z przeciwnika czoła!

Kto to zrobi – ten cały świat mieć będzie w ręku
I będzie go mógł deptać dla swojej zabawy,
A z hekatomby trupów i żyjących jęku

Wzniesie dla siebie pomnik wiekopomnej sławy;
Ludy i monarchowie przyjdą przed tron krwawy
I położą swe głowy na liktorskim pęku”.
IV
Wstała jutrznia czerwona oświecając łany,
Na których zebrać miano pierwsze krwawe żniwo.
Przekroczono granice… I rozkaz wydany
Pędzi do boju falę żołnierzy ruchliwą.

Oto walka się wszczyna! I wróg rozespany,
Napadnięty znienacka, za broń chwyta żywo
I bagnetami lukę otwiera straszliwą…
Zgiełk i jęki w tej ciżbie krwią ludzką pijanej.

Rozpacz dodaje męstwa, walka jest morderczą,
W śmiertelnym pocałunku pada wróg przy wrogu,
Grzmią działa, tętnią jeźdźcy, stosy zwalisk sterczą,

Każda chata w płomieniach, trup przy każdym progu.
Nareszcie tryumf kończy ucztę ludożerczą,
A zwycięski monarcha dzięki składa Bogu.
VII
Piękne dzieło zniszczenia! Cudne wynalazki!
Z nich każdy światu nową epokę otwiera
I tak jak za dotknięciem mojżeszowej laski
Zarazę i ciemności wkoło rozpościera.

Za nic dziś geniusz wodza, męstwo bohatera!
Za nic dziś Winkelrłedów nieśmiertelne blaski!
Bohater niknie w tłumie – cały tłum umiera –
Nie wiedząc, czy monarcha sypie mu oklaski.

Zwycięzcy, zwyciężeni – w jednym wielkim dole
Zarówno bez zwycięstwa, sławy, bez imienia
Spoczywają, a śmierć im zarówno na czole

Pisze: „To są ofiary marne zaślepienia,
Co odegrały smutną gladiatorów rolę!”
Kto tutaj jest zwycięzcą?… Ja – anioł zniszczenia.
VIII
Tryumf mój jest zupełny – sto tysięcy trupów
Armatnim mięsem krwawe kreślą krajobrazy,
Miasta stoją podobne do ognistych słupów
Albo lecą w powietrze, rozrzucając głazy.

Głód, nędza, rany pełne zaraźliwych strupów
I stokroć ohydnie j sze ludzkich dusz zarazy:
Szpiegostwo, zdrada, rozbój, chciwe swoich łupów
Naczelnemu wodzowi stoją na rozkazy.

Zniszczone całe armie i prowincje całe,
I pobity przeciwnik miecz upuszcza z ręki…
Widowisko zarazem wielkie i wspaniałe!

Gnie się pod stopy wroga układny i miękki,
A zwycięzca pokornie składa niebu dzięki
I pod broń powołuje rzesze pozostałe!

Twoja ocena
Adam Asnyk

Wiersze popularnych poetów

Naparstek

Jedną rzecz mamy z głowy, mówię o sobie, a mam na myśli tę oczyszczoną płytę podłogi. Widzisz? Już nic się tu nie rusza, wręcz nie pozwala na ruch, nakłada taki reżym stagnacji, że nawet starzy wyjadacze gubią się w zeznaniach. Pokój. Wszyscy w koło piętrzą…

time to ride

Mężczyzna mieszkający w szklarni ma w kieszeniach kurze łajno, to mu ogrzewa ręce, kiedy chodzi po placu i mówi na wspak. Lubi mały bar z dużym, optymistycznym parkingiem. Jego córka lubi w marketach działy z oświetleniem i wybierać lampy, a także kaktusy, które bierze do…

Śmierć

Nie ma żadnej różnicy między życiem a śmiercią. Stałem dzisiaj w słonecznej ciszy, nic się nie działo: tylko bezgłośne procesy zachodzące w przyrodzie, mrowienie się trway, powolne więdnięcie kwiatów, oddech wiatru Wtedy odczułem: nie ma żadnej granicy między życiem a śmiercią… Proszę was, przyjaciele: żadnego…