To krzepnie. Nie ma we mnie miejsca
na prawdę, naprawdę nie ma we mnie
miejsca. Że chciałbym się na nią
nagrać, kiedyś rano odsłuchać? Kto
mnie dzisiaj przepisze, kto obudzi
ziewnięciem? Bez ciała, proszę.
Ciała jednak nie ma, to takie
interakcje: wsiadasz wstrzymujesz
oddech. Celem malarstwa jest seks
i mijanie. Tymczasem
to krzepnie. Na ulicach dziewczynki,
dużo dziewczynek, ich zimne palce,
zimne oddechy. Coś się pociera,
chrobocze. Nie szukałem wejścia,
byłem u fryzjera. Mogłem ją przełożyć
nie znając języka, prócz faktury dziąseł.
I czerwone niebo. Na niby.
Tomasz Pułka