Aziz idź do nieba

Edward Pasewicz

Najpierw przyjechał dźwig,
w zimne popołudnie było blisko zera.
Założyli linę na szyję, ramię szarpnęło
Szara koszula nie zatrzepotała jak skrzydła.
To nie był motyl ani ptak, to nie była
ważka, która by walczyła:
wlekli go przez metr, potem rozebrali,
rozebrali go całkiem, do takiej nagości
jakiej nie osiągnie żaden człowiek.
Potem spod stóp mu zabrali krzesło, albo
ławkę, cokolwiek to było zabrali po prostu.
oderwali od niego tak jak się odrywa
owoc od gałęzi ale przez chwilę
gdy kołysał się w powietrzu, myśleliśmy,
że urwie się i wbrew prawu uniesie
do nieba, i zwyczajnie odleci.

Czekałbym na jego powrót, czekałbym.

Twoja ocena
Edward Pasewicz

Wiersze popularnych poetów

Morze

Porty są wszędzie. Porty są nawet w Warszawie. Co dzień, czekając na tramwaj, oglądam jacht na wystawie. A jutro, lub pojutrze, będzie Atlantyk i siny Awiatyk. Dołem, czy górą, w…

Tramwaj

W pełnym biegu wsiadam już się nie zagapię Zakasuję wszystkich Nigdy mnie nie złapią Jadę sama tym tramwajem Będę na pętli tuż przed Podążaniem Gdy zostajesz w tyle Prawda w…

Daremne żale

Daremne żale – próżny trud, Bezsilne złorzeczenia! Przeżytych kształtów żaden cud Nie wróci do istnienia. Świat wam nie odda, idąc wstecz, Znikomych mar szeregu – Nie zdoła ogień ani miecz…