11 lutego 2002

Edward Pasewicz

Pamiętam śniegu,
żeby cię pozdrowić,
kiedy jest poniżej zera.
Kończysz się
w wyższych temperaturach,
tak jak ja na skutek
myślenia, ale
zatrzymać się nie da;
rój głosek w mózgu
wciąż się powiela
i przebija przez
chęć, by zapomnieć.

W czymkolwiek
się roztopisz, zawsze
nadejdzie pora,
że coś z ciebie wróci
na trawnik przy bloku,
mnie też nie leczy
ta myśl — stoję
po kostki w tobie.

Jest świt.

Twoja ocena
Edward Pasewicz

Wiersze popularnych poetów

PARKING C

Mamy swoje powody, żeby tutaj stać. Ciemność nas przytula do siebie nawzajem: tylko ten kierowca o karku jak cielę pozwala sobie na chamstwo, czyli na zbyt wiele, kiedy tak zerka,…

Chodzi o to

Chodzi o to by wiedzieć czy z ust wydobywają się jeszcze słowa słowa słowa czy tylko kamienna fontanna z której zsuwa się liść.

dotąd doszliśmy

dotąd doszliśmy. Tu się rozwiązały koniec z początkiem. Przekłady Homera na brzegu siedząc przeglądamy teraz. Nikt nie przypływa po nas. Puste oceany. Spokój gwałtowny. Może to już sierpień. Może strach….