11 lutego 2002

Edward Pasewicz

Pamiętam śniegu,
żeby cię pozdrowić,
kiedy jest poniżej zera.
Kończysz się
w wyższych temperaturach,
tak jak ja na skutek
myślenia, ale
zatrzymać się nie da;
rój głosek w mózgu
wciąż się powiela
i przebija przez
chęć, by zapomnieć.

W czymkolwiek
się roztopisz, zawsze
nadejdzie pora,
że coś z ciebie wróci
na trawnik przy bloku,
mnie też nie leczy
ta myśl — stoję
po kostki w tobie.

Jest świt.

3/5 - (1 głosów)
Edward Pasewicz

Wiersze popularnych poetów

Andergrant

Szlochasz W mankiet a mówiłeś że już nigdy nie rozkleisz się Moknę Kiedy robi się za lirycznie Uderz Pięścią w stół inaczej w sztok zalejesz się znów Możesz Czasem gryźć i drapać kiedy to jest przejściowy stan W końcu Ja nie jestem weterynarzem Lubię Gdy…

Letni dzień

Kto uczynił świat? Kto uczynił łabędzia i czarnego niedźwiedzia? Kto uczynił konika polnego? Konika polnego, tego właśnie, który wyskoczył z trawy i je cukier z mojej ręki i porusza szczęką wstecz i w przód, zamiast w dół i w górę – który patrzy naokoło olbrzymimi,skomplikowanymi…

Mapa

Płaska jak stół, na którym położona. Nic się pod nią nie rusza i ujścia sobie nie szuka. Nad nią – mój ludzki oddech nie tworzy wirów powietrza i całą jej powierzchnię zostawia w spokoju. Jej niziny, doliny zawsze są zielone, wyżyny, góry żółte i brązowe, a morza, oceany to przyjazny błękit przy rozdzieranych brzegach. Wszystko tu małe, dostępne i bliskie….