Na progu

Tadeusz Gajcy

Już ju­tro może nie osty­głym
od łuny okiem będę mu­siał
ogar­nąć świat i spoj­rzeć wprost
na nie­ba lot i tę­czy most; –
już ju­tro może dym jak wi­dły
za­pach­nie chle­bem, ognia ró­zga
wy­so­kim kwia­tem w ogród spad­nie,
a ptak, co w smut­ku miał miesz­ka­nie,
od­mien­nym szep­tem za­mknie sen.

I kie­dy będę mu­siał do­tknąć
mi­ło­sną ręką drzew tych sa­mych,
po­ło­żę na nich gniew­ną pięść.
A kie­dy nad mą sa­mot­no­ścią
przyj­dzie mi sło­wa jak ko­la­na
ra­do­śnie zgi­nać, ser­cu ufać
i słu­chać echa, w któ­rym głos
jak broń od­dzwa­nia albo kość,
war­ga otwo­rzy się jak lufa.

Jak ja­błoń ob­łok w oknie sta­nie
i szep­nie – śpie­waj, szep­nie – wróć.
Niech głos wy­smu­kły drży jak łódź,
bo to od­mien­ne jest ko­cha­nie.
Już ju­tro może kwia­ty gru­be
po­chło­ną cię i czas za­po­mni,
gdy nad twą wio­sną tę­czy su­peł
nad spiż wspa­nial­szy i nad po­mnik.

I w dło­ni cie­płej twarz ukry­ta
za­cię­ży na­gle, kro­pla ust,
jak­bym na war­dze łunę niósł,
za­bar­wi sen wśród pta­sich gi­tar,
stward­nie­je kora pod do­tknię­ciem
czer­wo­nych pal­ców. Lek­ka kość
jak dzie­wann żół­tych won­ny włos
uśmie­chem po­zna mnie mę­czeń­skim.

I szep­nie – śpie­waj, szep­nie – idź.
Nie to­bie lek­kim sło­wem ko­chać,
lecz stać nad cza­sem tym jak krzyż
i zna­ku cze­kać znów w ob­ło­kach.
Bo je­stem tu­taj płod­nym py­łem,
by mi­łość ro­sła, kie­dy runą,
i trwo­ga wiel­ka, gdy za­bi­jać
będą wpa­trze­ni w zbroj­ne ju­tro.

Twoja ocena
Tadeusz Gajcy

Wiersze popularnych poetów