Na garcu zasadzony i kwarcie, i flaszy,
Zda się podłym twój urząd, mospanie podczaszy.
Nie myśleli tak starzy, gdy go stanowili;
Chcieli oni porządku i w tym, jakby pili.
Więc na pamiątkę ojców naszych wiekopomnych,
Choć masz urząd pijacki, wodzem masz być skromnych.
Tobie zatem, aby się zniósł zbytek w narodzie,
Tobie to dzieło niosę o piwie i miodzie.
A gdy mnie pod twym hasłem krytyka nie straszy,
Kończę, choć nie kielichem: Bogdaj zdrów, podczaszy!
Rób, Polaku, miód, piwo, a będziesz bogaty.
Tak nam nasi ojcowie mawiali przed laty.
Tak i teraz, a przecież, o nasz zysk niedbali,
Nie słuchamy, jakeśmy przedtem nie słuchali.
Słodka zawżdy rzecz cudza, co nasze – mniej ważne:
Stąd miód poszedł w pogardę, piwo nie poważne,
A że go dostać można i łatwo, i tanio,
Dla mody go nie piją, dla mody go ganią.
Wkradł się zbytek w umysły zgnuśniałe w pokoju,
Wkradł się w odzież, w mieszkanie, do jadła, napoju,
A coraz postępując fatalnym ogniwem,
Wzgardził dawną prostotą, w niej miodem i piwem.
Przeszedł nałóg nieprawy od ojców do dzieci,
Co było trunkiem panów, teraz ledwo kmieci.
Zrażeni niezgrabnością mniemanej prostoty,
Wstydziem się miodu, piwa, tak jak dawnej cnoty.
Lepiej było, kiedyśmy nasze trunki pili.
Nie piwo lub miód czynił, żeśmy zwyciężyli,
Ale co za prostymi trunki zawżdy chodzi,
Trzeźwość była zaszczytem i starców, i młodzi.
Z nią mężność, trwałość, praca i cierpliwość rosła,
Z nimi po krajach sława nasza się rozniosła,
Z nimi byliśmy straszni, mężni i szczęśliwi.
Teraz – mód niewolniki i nowości chciwi,
Fraszkami zatrudnieni, starowni o zbytki,
W nasyceniu żądz płochych kładziemy pożytki.
Jakież są? Zewsząd strata, zamiast zasilenia,
Zewsząd ujma korzyści i dobrego mienia,
Zewsząd – ale się może nadto rozszerzyłem;
O czym więc na początku samym namieniłem,
Do tego teraz zmierzam. Źle z zbytkami bywa.
Bracia, nie gardźmy miodem, wróćmy się do piwa!
Może się zda ten sposób i podły, i mały,
Czyż się kiedy trunkami narody wzmacniały?
Nie trunkami, to prawda; lecz jak wśród machiny
Wielkich skutków sprawcami są małe sprężyny,
Tak i napój ojczysty, zbyt drogo niepłatny,
Gdy oszczędza wydatki, szacowny i zdatny.
Więc ażeby kraj pewnym obdarzyć dochodem,
Rzeczesz, trzeba się piwem upijać i miodem.
Bynajmniej, zbytek każdy zdrożny i szkodliwy.
W mierze trzeba używać; człowiek wstrzemięźliwy
Czuje dzielnie, pijaństwo jak jest rzecz obrzydła,
Czuje, iż pijanice podlejsi od bydła.
Możnaż wino porzucić? Powabny to trunek,
Lecz takiego powabu zbyt drogi szacunek.
Niech go piją bogatsi, gustu w nim nie ganię,
Ale gdyśmy ubodzy, pijmy trunki tanie.
Przykra może ofiara, lecz skutki szacowne;
Przejdzie przykrość, słodyczy za tym niewymowne
Nastąpią, a uczucie pochodzące z cnoty
Zgasi stałą słodyczą nietrwałe pieszczoty.
Przyjdzie zysk i pomocnym wesprze nas ratunkiem
Wtenczas, gdy się ojczystym zasilając trunkiem
Tego będziem używać, co nam kraj nadawa.
Milszy napój, gdy własny, milsza i potrawa.
Dym nawet, mówią, słodki, gdy własnego kraju.
Czemuż od powszechnego dalecy zwyczaju,
Dobrych ojców złe syny, krwi zacnej wyrodki,
Nie idziem prostym torem ubitym przez przodki?
Źle wątpić, gorzej jeszcze nadzieje utracić,
Mogliśmy się wyniszczyć, potrafiem zbogacić.
Z oszczędności dostatek, z pracy się zysk wszczyna:
Pijmy skromnie miód. piwo – dojdziemy do wina.