Ta szalona
przez której mózg
przechodzi południk Greenwich
położyła się na torach swoich myśli
i czeka na przejeżdzający o godzinie 6 rano
pociąg przyjaźni.
Krótkowzroczna
próbuje dopatrzyć się w ludzkości
białych stokrotek ufności
czystych mankietów wyobraźni.
W ramach terapii
plewi powietrze
z wodorotlenków cywilizacji.
Spaceruje po granicy rozsądku
w rannych
– odsprężynowego noża dnia –
godzinach.
Z nerwem bezbłędnym
spaceruje tam
gdzie nawet autostrady
chodzą własnymi ścieżkami.
Patrzy na nasze głowy na podszewkach
mózgi na watolinie
mysli podbite futrami.
Podgląda nasze sejfy uczuć
lombardy w których ukrywamy
podpisywane od czasu do czasu
układy o nieagresji.
Patrzy jak miłość
usuwa się spod krótkich nóg
naszego życia.
Czuwa
nad schorowanymi niemowlętami
swojej wyobraźni
które leżą w łóżeczkach
na środku mózgu
w płaszczykach z formaliny
i kołyszą się jak niespokojne oceany
krwi.
Szalona
przygotowuje już dla nich
flanelowe kaftaniki
bezpieczeństwa.
Nocą
włącza stereofoiczne milczenie
którego echo powraca
w wełnianynch nausznikach.
Na płytkim horyzonciekołysze się plakat:
TAK BĘDZIE ZAWSZE
DOPÓKI UCZENI
NIE PRZESZCZEPIĄ DO NASZYCH MÓZGÓW
DZIAŁKI ZKWIATAMI.