Trzeba zacząć kłamać i wrócić do źródełka.
Hiperkataleksa, daktyl, na stole diereza
(mały metronom). Ręka w kieszeni. Commons,
peuple, ciągłe pierdolenie świata się ze
słówkiem. Jak piękne były tamte jabłka
o których mówiłeś, o które cię kocham,
moja ryża rtęci – zamknięci jesteśmy w
tym samym ogrodzie, ja połknąłem kluczyk
i teraz uczysz się burzy, która nigdy
nie przyjdzie. Gdzie koniec ziemi nie
całuje tęczy – pijcie moi bracia, męczy
mnie brak ciała, a wyjście ze skóry nie
wchodzi w rachubę (lekko dotyka twójej
płaskiej piersi). Tak zaczniemy próbę.