Wieczór zimowy

Aleksander Puszkin

Niebo chmurne, mgła się wije,
Mroźny wicher śniegiem miecie,
I — to jak zwierz dziki wyje
To rozszlocha się jak dziecię.
To rozrywa dach słomiany,
I nad ścielą śwista, huka,
To jak pątnik zabłąkany
W okieneczko do nas stuka.

W naszej chatce pusto, ciemno,
I niejedna w ścianie szpara,
Czegóż siedząc w kącie ze mną,
Czemuś zmilkła, moja stara?…
Czy tym groźnym wyciem burzy
Takeś bardzo unużona?…
Czy do snu twe oczka mruży
Jednotonny gwizd wrzeciona?

Tyś jest jedna towarzyszka
Mej młodości zbiegłej w pędzie,
Łykniem z biedy — hej, kieliszka!
A weselej sercu będzie!
Zanuć piosnkę: jak ptaszyna
Plotła gniazdko za morzami,
Zanuć piosnkę: jak dziewczyna
Do krynicy szła z wiadrami…

Niebo chmurne, mgła się wije,
Mroźny wicher śniegiem miecie,
I — to jak zwierz dziki wyje,
To rozszlocha się jak dziecię…
Tyś jest jedna towarzyszka
Mej młodości zbiegłej w pędzie,
Łykniem z biedy — hej, kieliszka!
A weselej sercu będzie.

tłumaczenie Jan Prusinowski

 

Wieczór zimowy

Zima śnieżne płaty miecie,
Mgłami kręcąc wzdłuż i wszerz,
To zakwili niby dziecię,
To jak dziki ryknie zwierz.
To po dachach z całej mocy,
Kręgiem, rzuci się jak wąż:
To jak pątnik o północy,
Do mych okien puka wciąż —

A mój domek — żal się Boże,
Taki smutny, mroczny tak —
Wszystko dziwne o tej porze,
I mej niańce czegoś brak.
Mów gołąbko, czy szalona
Burza, sercu każe drżyć? —
Coś tak zmilkła u wrzeciona,
Machinalnie kręcąc nić?

Ej! wypijem matko stara,
Na młodości naszej cześć —
Ej! wypijem — gdzie jest czara,
Byle biedne serce zwieść.
Ty ukoisz je piosneczką,
Jak bywało nie raz już —
Powiedz, jak tam z tą dzieweczką,
Co z koszykiem poszła róż?

Wicher śnieżne płaty miecie,
Mgłami kręcąc wzdłuż, i wszerz,
To zakwili niby dziecię,
To jak dziki ryknie zwierz —
Ej! wypijem matko stara,
Byle biednę serce zwieść —
Ej; wypijem — gdzie jest czara:
„Na minionej wiosny cześć!”

tłumaczenie Władysław Bełza

Twoja ocena
Aleksander Puszkin

Wiersze popularnych poetów

Tragarze

Tragarze. Pod moją stałą obserwacją. Idę za nimi zabezpieczając ślady. Tropiąc ich długie zaszyfrowane palce. Śmiertelne wełniane płaszcze z metalowymi guzikami nadawczo-odbiorczymi. Wchłaniam ich bezdomny aromat. Podziwiam nałóg dźwigania. Przechodzą właśnie na drugą stronę mojej pięćdziesiątki piątki. Czasem przystają pod prąd. Nie słyszą nawet zachrypniętego…

Do Pawła

Gdzie nie jest obowiązek, czy dobrze jest wierzyć? Powiedz, Pawle, co zdanie tak umiałeś mierzyć, Iż twoja cnota miła a grzeczność niepłocha Uczyniła cię cudem, co cię każdy kocha. Roztropność każe wszystko, i bacznie, roztrząsać, Mądrość… lecz czasem i ta, gdy się zacznie dąsać, Czyni…

Dzwony w zimie

Kiedy jechałem zza gór Siedmiogrodu Przez bory, puszcze, karpatne zwaliska, I raz pod wieczór, stanąwszy u brodu (Żem był wysłany sam od towarzystwa Dla dróg szukania) puściłem na trawę Konia mojego i dobyłem z troków Księgę Przymierza, to tak mi łaskawe Zdały się zorze i…