A którzy w srogim padli boju,
Niechaj odpoczną dziś w spokoju.
A kiedy w noc zaduszną wstaną
Każdy promienny swoją raną,
W łachmanach każdy, jak w sobolach,
Na radzymińskich staną polach,
To ze łzą w oczach, śmiercią niemi
Ustami czarnej dotkną ziemi;
Ówdzie otworzą się mogiły,
Co się serdecznej krwi opiły:
Oto wychodzą z nich bez liku
Bohaterowie w groźnym szyku
I wokół patrzą czujnie, bacznie,
Czy się gdzie nowy bój nie zacznie?
Powstali czujni, wierni stróże,
Rany ich płoną jako róże,
Bo na bitewnych pól obszarze
Tak pracowali jak żniwiarze.
Aż utrudzeni i pobladli
Wprzód zwyciężyli, potem padli.
O, dajże Ty im, dobry Chryste,
Odpoczywanie wiekuiste.
Bowiem sny mają niespokojne,
Czyli znów trzeba iść na wojnę?
Bo w zimnym swoim leżą grobie,
Karabin mając wciąż przy sobie.
Niech wiatr nie wieje tam jesienny,
Gdzie leży żołnierz bezimienny.
Niech na nich złote pada liście
I niech im stroi grób złociście.
Potem ich biały śnieg otuli,
Bo leżą nadzy, bez koszuli.
A z wiosną jasną i błękitną
Niech im na grobie kwiaty kwitną.
Takie czerwone, krwią oblane,
Jakbyś ich świętą widział ranę.
Lub na cichego grobu zboczy
Niech kwitną takie jak ich oczy.
Niech wszystkie zlecą się skowronki
I jako srebrne dzwonią dzwonki.
Niech słowik na tym tylko grobie
Uwije ciche gniazdko sobie.
I od wieczora do zarania
Ich drogie piosnki niech wydzwania.
O, dajże Ty im, Panie Chryste,
Odpoczywanie wiekuiste.