Jestem niespokojna. Boję się o kobietę
która nie żyje już od siedmiu godzin.
Co będzie z nią dalej?
Boję się o jej dziecko które starsze
o siedem godzin
rozpłakało na głos szklankę.
Boję się o nasz wiek
ponad wiek rozwinięty.
Przez te siedem godzin zabiło się
miliony katastrof. Pozatapiały się rzeki.
Oberwane chmury leżały deszczem. Bitwy
które toczyły się parę wieków temu
wróciły na swoje miejsca. Chętnie
nadlatywały nowe pobojowiska.
Ustalono miliardy praw. Kwadryliony
ustaw. W kwarantannie
zamknięto dwoje podejrzanych:
Adama i Ewę.
(Bóg patrzy na to wszystko
siedząc w kuchni
i nawijając na widelec spaghetti)
Naoczny świadek
powszechnej utraty wzroku
jestem niespokojna
o mój świat. Ale on
w detonacjach kolorów
beztroski jak komiks
szaleje w lunaparkach. Wybuchają rozgrzane
mięśnie kontynentów. Płoną lodowce.
Ale jeszcze – poezja. Odrobinie poezji
udało się zbiec.
Co będzie z nią dalej?