Na ścieżce odnajduję kolejne strony książki,
parzyste, oprawione w cienki lód.
Pora posiłku strażników ogrodu.
Badam palcami ranę w drzewie – jest głęboka, wygląda
jak głupi uśmiech.
Na ścieżce odnajduję kolejne strony książki,
parzyste, oprawione w cienki lód.
Pora posiłku strażników ogrodu.
Badam palcami ranę w drzewie – jest głęboka, wygląda
jak głupi uśmiech.