Modlitwa

Edward Szymański

Zachodami, wschodami ognista,
od piorunów i tęcz się mieniąc,
świecisz nam, ziemio ojczysta
słońcem,
błyszczącem, jak pieniądz.

Łzami zimnych, gwiaździstych kropel
lśni nocami twoja umarłość.
Ktoś żelazną, miażdżącą stopę
nam i tobie położył na gardło.

Głębia gleby czeka na pługi,
prężąc pierś, pełną ciepła i soku.
Ponad polem szerokiem i długiem
ckliwa niemoc spływa z obłoków.

Poprzez ściernisk spłowiały aksamit
gnije pokwas siewów umarłych.
Dni zmęczone pustemi ustami
do ugorów bez sił przywarły.

Połatana pól twoich zieleń
nie wytrzyma w czerwonych szwach.
Coraz głośniej,
coraz już śmielej
krzyczy w nas boleść — nie strach.

Kiedy skończy się skąpa kradzież
naszych krótkich, żebraczych wytchnień?
Kiedyż nam szeroko rozkwitniesz
i na oczy
nieba nakładziesz?

Twoja ocena
Edward Szymański

Wiersze popularnych poetów

Lilie wodne

Taki spokój rozlany w naturze, Niebo takie czyste i pogodne – Na jeziora przejrzystym lazurze Zakwitają blade lilie wodne; Zakwitają i z schyloną twarzą Za czymś tęsknią i gonią, i marzą. Sierp księżyca przegląda błyszczący Przez nadbrzeżne sitowia i trzciny, Łódka płynie po fali milczącej…

Szybki kurs otwierania oczu

1. Wyjście. To, kiedy idziesz od środka, od centrum dramatu, o którym nic nie wiesz, bo rozrywa się dokładnie na tafli oka. I nie przypadkiem napisałem „rozrywa”, bo rozegranie tej sceny w takim odniesieniu (a nie pamiętamy, nie wiemy nic przecież o dotychczasowych konotacjach, jakie…

Młodość

Twoja nieszczęśliwa i głupia młodość. Twoje przybycie z prowincji do miasta. Zapotniałe szyby tramwajów, ruchliwa nędza w tłumie. Przerażenie kiedy wszedłeś do lokalu, który dla ciebie za drogi. Ale wszystko za drogie. Za wysokie. Ci tutaj muszą spostrzec twoje nieobycie I niemodne ubranie i niezgrabność….