Nie kradnij

Michał Zabłocki

Kiedy byłem mały, ukradłem rodzicom
dosyć dużo pieniędzy jak na owe czasy.
Pamiętam, że leżały w drewnianej komodzie
zamykanej na kluczyk zawsze tkwiący w zamku.

Podpatrzyłem, że ojciec trzyma tam swój portfel,
który czasem był chudy, ale czasem pęczniał
i wydawał się wtedy nieco zbyt wypchany,
jakby dręczył go nadmiar zgromadzony w środku.

Może chciałem mu ulżyć w tej smutnej boleści,
może czułem, że trzeba przywrócić mu kształty
bardziej jemu właściwe… nie wiem, nie pamiętam…

Ważne były banknoty prawie zawsze nowe.
Pachnące i szeleszczące, chropawe w dotyku,
które niosłem do kiosku, żeby kupić czołgi,
plastikowe czołgi T-34.

Lecz pieniędzy było o wiele za dużo:
czołgów szybko zabrakło w okolicznych kioskach.
I choć teraz bym kupił całkiem co innego,
wtedy coś oprócz czołgów ciężko było dostać.

Więc rozdałem po równo między dzieci w szkole
całą resztę pieniędzy z pechowych zakupów
i poszedłem na zbiórkę drużyny zuchowej
ćwiczyć musztrę i strzelać z drewnianego łuku.

To przez moich kolegów wszystko się wydało.
Nigdy nie zapomnę nagłej ciszy w domu,
konfrontacji w klasie dzieci z rodzicami
i zwracania pieniędzy przez nich znalezionych.

Ale co najgorsze, tego dnia wieczorem
mama nie przeczytała mi jak zwykle bajki.
Tak, to było najgorsze z całej tej historii:
ta bajka nie przeczytana i ta cisza w domu.

Twoja ocena
Michał Zabłocki

Wiersze popularnych poetów

Szalona

Ta szalona przez której mózg przechodzi południk Greenwich położyła się na torach swoich myśli i czeka na przejeżdzający o godzinie 6 rano pociąg przyjaźni. Krótkowzroczna próbuje dopatrzyć się w ludzkości…

Moneta

Czekam tam gdzie upadłam Ulica schody chodnik albo stadion Przecież nie muszę leżeć Wystarczy żeby zechciał we mnie ktoś uwierzyć Jestem wciąż trochę warta Choć mnie wydarła z czyichś spodni…

GDYBYM PATRZYŁA DOŚĆ DŁUGO

Twoje słowa stają się tak dokładne że nie ma wolnego miejsca między nimi a nami. — Daj spokój — mówisz — łzy to żaden wkład do rozmowy. Już bardziej w…