Żale przechodnia

Adam Ważyk

O piątej po południu w kapeluszu od czoła
ociężały w jesiennym paltocie
posuwam się wśród ludzi i zgrzytu żelaza
wspominając życzliwe hałasy
świerszczyki oszalałe w parny wieczór na wsi
syczące piany Bałtyku o świcie
wesołe śmiechy za drzwiami
Lubiłem tłuste blondynki
a jeśli szło o suknię to aksamit
a jeśli szło o kolor to niebieski
Miałem gust pospolity i co za tym idzie
dobre zadatki na powieściopisarza
Wystarczyło mi jedno zdanie z ust nieznajomego
a widziałem go bardzo wyraźnie
jakbym przeszedł z nim wojnę głód i grał z nim w karty
Znam gorycz doświadczenia z którego nic nie wynika
przepych jesieni w parkach ironię przyrody
we śnie widuję świat podobny ale brzydszy
miasto o wąskich bramach wydłużonych oknach
Symbole nic mi po nich niewiele rozumiem
Jest jeszcze inny świat socjologicznych próbek
gdzie jestem obliczany w dziesiątkach tysięcy
i w każdym autobusie spotykam sobowtóra
Cokolwiek powiem może powiedzieć kto inny
Jestem jak radio gadam wieloma glosami
jestem próżnią przez którą przebiegają fale
Może jestem czymś więcej ale nie mam okazji

Twoja ocena

orbit

Biorąc pod uwagę stężenie kreatur i tak poszło świetnie: jesteśmy pijani, żywi i coś nam się śni. Przyświeca nam ekumenizm estetyk. A jeszcze wczoraj hologramy orbitowały! Poważnieliśmy w korytarzach hotelu…

Rozum

Bezbłędny w myleniu poglądów w niezbitych dowodach które sobie przeczą. W zbitych z tropu taktach Coraz mniej w tobie leukocytów światła Już cię nic nie oświeci Może jeszcze ciemność.

urodziny

Noce wyczerpują nas zupełnie dni spędzamy na niczym Lato mija szybko wracasz przemoczona Ręce mają wodę w stawach Chciałbym wierzyć że tylko bawiłaś się z kotem Kolację podano w czarnych…

wiersze dla dzieciwiersze o miłościwiersze Wisławy Szymborskiejwiersze Jana Brzechwywiersze K.K. Baczyńskiegowiersze Juliana Tuwimawiersze Marii Konopnickiejwiersze o śmierci