Nie wiem jak to się stało, że
pomiędzy Teorią języka Karla Buhlera
a Wstępem do matematyki współczesnej
Heleny Rasiowej znalazłem książkę
Charlesa Highama pod tytułem Howard
Hughes. (…). Sytuacja powoli
się wyjaśnia: jest to prezent
gwiazdkowy, który otrzymałem od
wujka Michała. Proszę mi teraz
zaufać:
otwieram na stronie czterdziestej
pierwszej: „W życiu osobistym
Hughes był równie rozwiązły jak
bohater jego filmu, ale dużo
bardziej awanturniczy”. Z kolei
na sto osiemdziesiątej dziewiątej
jak byk: „Oczywiście nie mogło
być mowy o bezpośrednim wywiadzie”.
Musiałem natychmiast zamknąć tę
książkę i zupełnie przypadkowo
otwarłem ją znów na siedemdziesiątej
dziewiątej, skąd: „Ach, czy ten pan
to pan Hughes – odparła żartobliwie
wsiadając do łodzi”.