Już gadałem z Kuczokiem, ale był zaspany

Adam Wiedemann

częstochowa jak zwykle jest brudną mieściną
zasobną w matkę boską skradzioną rusinom
a my tu prosto z balu dwaj poeci młodzi
mnie się nie chce wyjaśniać po co byłem w łodzi

miło się z tobą rozmawia stwierdza nagle majeran
idący tuż koło mnie po tym jeszcze nie śniegu
ale już nie chodniku ja też idę i nie wiem
że mam otwarty plecak ale przede wszystkim

nie wiem o co mu chodzi biorę wszystko dosłownie
i jednocześnie myślę że to zła interpretacja
pierwsze podejścia zwykle bywają chybione
zwłaszcza do słów ironistów dalej idziemy już milcząc

światła na skrzyżowaniach śpiewają dla niewidomych
dochodzimy pod teatr pełen starych znajomych
jest tam maciek i marta młoda poetka przeklęta
oraz bohdan zadura dumny że już mnie pamięta

znów ten sam aktor czyta znów te same wiersze
ciepło robię się senny nie ma tu gdzie usiąść
poeci znów dostają te same dyplomy
szymon kantorski udaje irenę szewińską

wszyscy gdzieś poszli marta ma czytać zwycięski
wierszyk w wilgotnej poszwie zaczął jej się okres
na razie opowiada jak pili z bohdanem
jego nie licząc ciszy najmocniejszy utwór

idziemy do bufetu gdzie przez następną godzinę
poeta cisło stara się ściszyć yaninę
wreszcie pora na bankiet zjawia się tymczasem
panna woźniak gotowa dać nam jakąś kasę

panie w szatni się śmieją z mojego plecaka
z którego wylazł ręcznik a piżama za nim
już jesteśmy na zewnątrz miasto otwiera przed nami
swoje lekko zmrożone smętne perspektywy

na bankiecie talerze na które kelnerzy
kładą szczypcami chińskich wyroby kucharzy
panna woźniak się miota między talerzami
próbując zaprowadzić gawędziarski nastrój

jakiś zapewne laureat wstąpiwszy na scenę
raczy nas samobójczo rozwleczonym trenem
zaczynamy serdecznie mieć wszystkiego dosyć
wychodzimy do holu palić papierosy

maciek majeranowi z pewnym zakłopotaniem
pokazuje swój nowy wiersz o majeranie
ten z kolei z zadurą odchodzi na stronę
i czyta mu spłodzony w dwóch pociągach sonet

nad popielniczki brzegiem wieszcz się z wieszczem mija
stutysięcznej mszy św. słucha dziewica maryja
skoro wszakże ja bogu przyszedłem do głowy
sam bóg również być musi nieco operetkowy

bankiet dobiega końca czas się wreszcie zbierać
pan stabro wzrokiem smętnym wodzi po kelnerach
trzeba nam było stwierdza zostać kelnerami
nie mielibyśmy dzisiaj problemów z figurą

wnet chwila pożegnania następuje czuła
majeran do wrocławia zadura do puław
ruszają nam zostaje godzina szczęśliwa
możemy pójść do knajpy i napić się piwa

Twoja ocena
Adam Wiedemann

Wiersze popularnych poetów

Trzy słowa najdziwniejsze

Kie­dy wy­ma­wiam sło­wo Przy­szłość, pierw­sza sy­la­ba od­cho­dzi już do prze­szło­ści. Kie­dy wy­ma­wiam sło­wo Ci­sza, nisz­czę ją. Kie­dy wy­ma­wiam sło­wo Nic, stwa­rzam co, co nie mie­ści się w żad­nym nie­by­cie

Krzyk Mody

Umieramy coraz piękniej w kolekcji Gianiego Versace. Elegancja jest pisklęciem estetyki. Biegamy po kościołach mody wierząc że w pomarańczy będzie nam do twarzy. Całujesz mnie w przymierzalni patrz, w zieleni…

Udźwignąć noc

Udźwignąć noc potrafię jeszcze. Zamknijcie tylko wszystkie drzwi. Niech tylko noc zostanie ze mną i niech ulice się rozejdą do miejsc skąd zaczynają być. Niech wieczny mędrzec tego świata już…