Dopiero pod prysznicem

Adam Wiedemann

Dopiero pod prysznicem w upiornie pustej (zalanej
światłem jarzeniówek) wspólnej łazience uzyskałem pewność,
że należało ten dzień zakończyć rozmową po francusku
z tym chłopakiem kaleką, który swoim zjawieniem się w kuchni
zakłócił nam cowieczorne liczenie pieniędzy i przeciąganą w nieskończoność herbatę.
Bo tymczasem, to zupełnie bez sensu, skonał tu na moich rękach Naruz Hosnani
(a ty, Larry, jak tam, żyjesz jeszcze? i twój jedyny sweter
zapinany na zamek błyskawiczny, czyżby leżał już tylko
w mojej szafce na stare czasopisma [a ta szafka?!]),
a, doprawdy, ta śmierć, po której poszedłem się wykąpać,
zmyć z siebie ten deszcz, jeszcze belgijski, wcale nie musiała
nastąpić właśnie tutaj, tkwi teraz we mnie zupełnie niepotrzebna:
całkiem jak ja, siedzący tutaj teraz, nie porównany z nikim
w kalectwie (mojego języka), mój pokój już cały sapie
i pojękuje przez sen, i jakie prawdziwe jest teraz właśnie to,
co mnie ominęło; gdzieś na progu widoczności ciągle jeszcze
zmieniają się światła.

Luxembourg, 3 października 1990

Twoja ocena
Adam Wiedemann

Wiersze popularnych poetów

Klonator 

Oddam kilka swoich komórek by w zamian Pozbyć się kłopotów co dręczą mnie Nie odczuję zmiany bo strata niewielka Skoro ciągle żyję to łatwy gest Nie mam genetycznie poważnych obciążeń…

WRZESIEŃ NOWYCH PRĘDKOŚCI

Dni lekkie, jabłkowite, pod stopami miękko. Nie znalazł się „papierosek”. Chmura z bruzdy polnej poleciała w górę, brunatny smak mięsa i wręcz, zobacz, mętnie: nie zachwyt, nie smutek. Kaktus na…

F.I.S.

Piękny cel – górny cel zdobyć szczyt – śnieżną biel z bieli gór – w białość chmur po tym w dół – w pyszny bieg chwycić w płuca pęd i…