Słucham Blue Moods Davisa i czytam
różową antologię wierszy, które wyszły
z pustej głowy Adama, tego podobnego
do Mickiewicza. Lipcowy upał.
Dwie jaskółki ulepiły gniazdo na szczytowej
belce pod dachem. Znowu przeprowadzam
się. Po cienkiej linijce oddzielającej od nurtu.
Staranne budowanie mandali, by później
zburzyć ją w jednej chwili. Kot czai
się tuż za węgłem domu. I właściwie
wcale nie zdziwiła mnie nieobecność
małej nakrętki, kiedy, pomiędzy
Łączkami a Hoczwią, wyjeżdżaliśmy
pod górę. Brak możliwości kierowania.
Stoimy. Mijają nas tiry. Zielona herbata
z termosu smakuje śpiewająco.
28 lipca 2013 r.
Jacek Mączka