Wszystko zmierza ku księdze. Wieczory
coraz dłuższe. Niekiedy na ławie przed domem
turdus merula, czyli kos. Nad ścierniskami
wąskie pasma dymu przemieszane z mgłą.
Wszystko zmierza ku księdze. Wieczory
coraz dłuższe. Niekiedy na ławie przed domem
turdus merula, czyli kos. Nad ścierniskami
wąskie pasma dymu przemieszane z mgłą.
Mam przydługie paznokcie, podkrążone oczy. Rozbiłem cztery termometry – boli i piecze jak wszywana w skórę powieka Joanny. Zauważmy śmierć i resztę zależności. Czy jest śmierć wszystkim, czy wszystko jest śmiercią? Rtęcią Joanna przemywa powieki, powidoki dnia bez ciała, bez ojca. Wychodzi z pokoju i…