Lament

Tadeusz Różewicz

Zwra­cam się do was ka­pła­ni
na­uczy­cie­le sę­dzio­we ar­ty­ści
szew­cy le­ka­rze re­fe­ren­ci
i do cie­bie mój oj­cze
Wy­słu­chaj­cie mnie

Nie je­stem mło­dy
niech was smu­kłość mego cia­ła
nie zwo­dzi
ani tkli­wa biel szyi
ani ja­sność otwar­te­go czo­ła
ani puch nad słod­ką war­gą
ni śmiech che­ru­biń­ski
ni krok ela­stycz­ny

Nie je­stem mło­dy
niech was moja nie­win­ność
nie wzru­sza
ani moja czy­stość
ani moja sła­bość
kru­chość i pro­sto­ta

mam lat dwa­dzie­ścia
je­stem mor­der­cą
je­stem na­rzę­dziem
tak śle­pym jak miecz
w dło­ni kata
za­mor­do­wa­łem czło­wie­ka
i czer­wo­ny­mi pal­ca­mi
gła­dzi­łem bia­łe pier­si ko­biet.

Oka­le­czo­ny nie wi­dzia­łem
ani nie­ba ani róży
pta­ka gniaz­da drze­wa
świę­te­go Fran­cisz­ka
Achil­le­sa i Hek­to­ra
PRzez sześć lat
bu­chał z noz­drza opar krwi
nie wie­rzę w prze­mia­nę wody w wino
nie wie­rzę w grze­chów od­pusz­cze­nie
nie wie­rzę w cia­ła zmar­twych­wa­sta­nie

5/5 - (1 głosów)
Tadeusz Różewicz

Wiersze popularnych poetów

24 grudnia

Spacerując nocą po ulicach senni od czosnku, z wąsami od wina doszliśmy do domku przy działkach. Był ciężki od świateł. Srebrne renifery z Lidla jarzyły się w trawie jak kosmiczne spodki. Nadmuchane bałwany jak duchy kołysały się, uderzały brzuchami. Wyjęliśmy z kieszeni pieczone jabłka w…

Zlecenia specjalne

Oddaj mi mojego ojca, jak chodzi korytarzami Fabryki Papieru i Opakowań Wertheimera, a do butów przywarły mu trociny. Oddaj mi jego taśmę mierniczą i klucze, jego kopiowy ołówek i formularze zamówień, oddaj mi jego marzenia na liniowanym papierze. Nie rozumiem tego nieogarnionego żalu. Jeżeli było coś, czego nie mogłeś…

Przesłanie

Tak pisać aby nędzarz myślał że pieniądze. A ci co umierają: że to urodziny.