Sam nie rozumiem, skąd to mi się bierze,
że jestem mitologiczne zwierzę,
ni to świnio-byk ni to koto-pies,
w ogóle z moich stron:
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Idę, powiedzmy, wieczorem z Arturem
i nagle: księżyc wschodzi nad murem,
Artur ostrzega, bo dobry kolega:
– Nie patrz. – A ja jak bóbr:
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
W takim „Przekroju” po prostu się boją
bo jak na przykład wejdę do pokoju
i się zamyślę, powiedzmy, o Wiśle,
to zaraz łzy jak groch:
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Wy się nie dziwcie, śliczni panowie,
sześć lat po świecie tułał się człowiek
i nagle: Polska i harfa eolska,
po prostu cud jak z nut:
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Będziecie śmiać się, lecz daję słowo:
ja czytam nawet „Gazetę Ludową”
i „Pokolenia”, i wiersze w „Kamenie”,
i czytam, i szlocham, och!
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
Niech mnie zarąbią, niech honoraria
wyda na wieńce Artur Marya!
Ja jestem Polak, a Polak jest wariat,
a wariat to lepszy gość:
liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal.
A po pogrzebie pod korniszon
niech epitafium mi napiszą:
TU LEŻY MAGIK I MAŁPISZON,
pod spodem taki tekst:
„liryka, liryka,
tkliwa dynamika,
angelologia
i dal”.