Zeszli się na roku Przeskok i Szpitalnej:
– Witaj, cudo moje! Serwus, pułkowniku~
A ponieważ dzionek jest melancholijny,
idą oczywiście razem do „Zodiaku”:
razem, co to znaczy? To znaczy dłoń w dłoni,
urbs niech cała widzi, że to przyjaciele;
w butonierki wpięty kwiatek pelargonii
podkreśla przyjaźni radosną niedzielę:
(W krajach ludzkości jeszcze noc głucha:
żywiołów chęci jeszcze są w wojnie;
Oto miłość ogniem zionie,
Wyjdzie z zamętu świat ducha;
Młodość go pocznie na swoim łonie,
A przyjaźń w wieczne skojarzy spojnie).
A otóż i „Zodiak”. Miłość zionie ogniem.
Baby poczwarne, migowe i inne
budują kulturę. A Warszawa moknie…
Rozpryskują błoto samochody zwinne.
Nasi warszawiacy frontem do ulicy
siedzą i pijąc kawę z miną tajemniczą;
szepczą o Rzeczycy, Horzycy, Wolicy
oraz Gombrowiczu i Kurnakowiczu.
Właśnie wszedł. poeta Pszenicki Abraham,
który przed chwileczką przybył aż z Paryża;
ruch; radość na sali, każdy ręką macha
i do Abrahama zaraz się przybliża.
Abraham Pszenicki rzuca garstki nowin:
że Leszek krawat nosi teraz tylko w kropki;
że Tamarra. Czajnik ma złe szmery w głowie
et cetera. Dyszą zasłuchane snobki.
Przyjaciele nasi, wysłuchawszy wszystkich
plotek, bredni, sloganów, idą do „Simona”;
jedzą mięso strojne w wawrzynowe listki,
twierdzac, że ich przyjźń jest niewysłowiona.
Ale już nazajutrz stwierdza nasz Pylades,
że Orestes jemu, mimo tej sympatii,
świńistwo tak szalone wyrządzić potrafił,
że Pylades nie śpi… spędza noce blade…
bierze walerianę… cierpi na „urazy”…
w końcu list otwarty ogłasza petitem,
że Orestes świnia, kanalia i błazen,
i kataptomanta, i sportowiec przy tem”.
Toute Varsovie o liście mbwi z wielkim smakiem,
zidociali psychiatrzy karmią nim wieczory.
Ale nowa Warszawa już niesie swe znaki,
początki polskiej sławy i koniec Gomory.
1939
Konstanty Ildefons Gałczyński