Nie mogę go sobie wybić, wybić z głowy

John Berryman

Nie mogę go sobie wybić, wybić z głowy.
Jemu mieszało się w głowie od lat
w komisariatach i w Bellevue.
Podjechał pod mój dom w Providence
ho ho o 8 rano w taksówce z Cambridge
i kazał jej czekać.

Chodził po pokoju i nie chciał śniadania
a nawet kawy, ba, nawet drinka.
Przemierzał pokój, powiedziałem Siadaj,
bo to mnie drażni, na chwilę usiadł,
potem znowu chodził. Gdzieś po godzinie ja wypiłem drinka.
On wrócił do Cambridge,

do dziś nie wiemy dlaczego przyjechał, ani po co.
Niejasna była jego misja. Misja prawdziwa,
ale niejasna.
Pamiętam tę iskrzącą przenikliwość kiedy był młody,
polot, żarliwość, talent, cały żywy młody
z nadwyżką miłości.

Twoja ocena
John Berryman

Wiersze popularnych poetów

Mało śpię (cover)

Mało śpię i czytam Czesława Miłosza albo „Księgę Eklezjastesa” (takie chrześcijańskie dzieło). Na prawo ściana odlana z betonu, za tą ścianą pokój, za pokojem dom, za domem las, aż do…

Słońce

Barwy ze słońca są. Bo ono nie ma Żadnej osobnej barwy, bo ma wszystkie. I caŁa ziemia jest niby poemat, A słońce nad nią przedstawia artystę. Kto chce malować świat…

Rozdanie

Gdyby śmierć zamiast śniegu? Zdjęcia, hasło, dookoła. Tutaj ma cienie, tam kredki. Podkreślone oczy. Malowałam się w wodzie – owoce wiszą i widzą. Każdy ząb z osobna, całe to „śnienie”,…