Do Adama Naruszewicza

Stanisław Trembecki

Szczy­gieł, mię­dzy ka­nar­ki w pta­szar­ni za­mknio­ny,
Sła­bym gło­sem prze­twa­rza me­lo­dyj­ne tony;
Gdy się ozwiesz, sło­wi­ku, nucą dru­dzy pta­cy,
Lecz w roz­pa­czy zo­sta­wiasz znę­co­ne do pra­cy.
To­bie, po­eto, sław­ny dow­ci­pem i gu­stem,
Na­le­ża­ło się ro­dzić pod rzym­skim Au­gu­stem,
Lecz jego ró­wien­ni­ka for­tu­na ła­ska­wa
Chcąc uczcić, prze­nio­sła cię w cza­sy Sta­ni­sła­wa.
Czy­li wiej­skie pio­snecz­ki za­dmiesz na fu­ja­rze,
Czy­li na li­rze za­grasz, któż le­piej do­ka­że?
Ho­ra­ce­go na­stęp­co! Ko­muż to za­szczy­tem
Bę­dzie, gdy cię z uprzej­mym rów­nam Teo­kry­tem?
Wie­lu się pnie za tobą, kędy dro­ga śli­ska,
Zdra­dza­jąc, spa­da­ją­cych daje w po­śmie­wi­ska.
Ten, któ­ry chciał sto sąż­ni bu­jać nad so­ko­łem,
Po­tknął się i w szka­rad­nym bło­cie ryje czo­łem.
Nie zra­żo­ny przy­kła­dem i ja sta­wię sto­py
Na po­dwój­nym pa­gór­ku wdzięcz­nej Ka­li­jo­py,
Je­śli mi rękę po­dasz, dziel­ny prze­wod­ni­ku,
Kie­ru­jąc moje kro­ki po two­im chod­ni­ku*.
Wy­bij się nad ob­ło­ki, po­tem tak wy­so­ko,
Że cię le­d­wie me doj­rzy przy­tę­pio­ne oko.
Ja chcę wie­niec przy­bar­wić pach­nią­cy­mi zioł­ki.
Po naj­bliż­szym na­dziom­ku zbie­ra­jąc fi­joł­ki,
Ty so­bie po naj­wyż­szym par­na­so­wym gła­zie
Na by­stro­lot­nym rześ­ko ga­lo­puj Pe­ga­zie.
Ja, sła­by, upra­gnio­nej wkrót­ce doj­dę mety,
Gdy mię­dzy pie­chot­ny­mi zli­czysz mię po­ety.

Twoja ocena
Stanisław Trembecki

Wiersze popularnych poetów