Przepływają obłoki, a to życie przepływa zapewne,
przyzwyczajaj się, przyzwyczajaj – śmierć tkwi w tobie dymiącym pociskiem,
gdzieś wśród czarnych gałęzi – obłoki, pełne głosów, miłości pełne,
przepływają obłoki, to śpiewają dzieci, śpiewają o wszystkim.
Słyszysz w lesie, czy słyszysz w lesie dziecięce nucenie,
nici deszczu się przeplatają, śpiew łopoce w dźwięcznych pogłosach,
tuż przy szczytach strzelistych w nowym zmierzchu na okamgnienie
znowu ujrzysz, na nowo ujrzysz wygasające niebiosa.
Przepływają obłoki, przepływają nad lasem wystrzelone jak z procy,
gdzieś tam szemrzą strumienie, tylko płakać i śpiewać w jesiennej zamieci,
tylko płakać i w górę spoglądać, i dzieckiem pozostać śród nocy,
tylko w górę spoglądać i płakać, i śpiewać, i o niczym nie wiedzieć.
Gdzieś tam szemrzą strumienie w jesiennej zamieci wśród konarów o kształtach niejasnych,
śpiew o zmierzchu, o zmierzchu, tylko płakać i śpiewać, liść się kładzie na liść,
coś, co wyższe nad ludzi, coś co wyższe nad ludzi, przepływa i gaśnie,
tylko płakać i śpiewać, tylko płakać i śpiewać
Tylko żyć.
przekład Stanisław Barańczak
Josif Brodski