Ślub

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Zapalili gromnice,

zawiesili wieńce

u złotego ołtarza —

za nogi, za ręce

powlekli dziewicę

i aptekarza.

Ksiądz do nich przemówił jak zwykle po chińsku,

ze słodkim uśmiechem na ustach.

Matki śmiały się z żalu

i płakały z radości,

ręce składając na biustach.

Po czym oblubienicę w przeźroczystym woalu

otoczył tłum świetnych gości.

Zaś na chórze złośliwie kłaniały się z kątka

skrzydlate embriony, czerwone dzieciątka

i odpędzały z gniewem raka, nowotwora,

który tu zajął miejsce jeszcze wczoraj z wieczora.

5/5 - (1 głosów)
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Wiersze popularnych poetów

Baran dany na ofiarę

Widząc, że wieńce kładą, że mu rogi złocą, Pysznił się tłusty baran, sam nie wiedział o co. Aż gdy postrzegł oprawcę, a ten powróz bierze, Aby go poniewolnie ciągnął ku ofierze. Poznał swój błąd; rad nierad wypełnił los srogi. Nie pomogły mu wieńce i złocone…

Unplugged

Kiedy jest tylko „wobec”? Byłem w przymierzalni. Miałam ciało i siebie, zwiniętą jak wata. Cukrowa? Nie patrzyłem w lustro. Od końca: klientka sklepu, nowa sukienka ciążowa. Nie w oczy, nie w oczy – wszyscy patrzą na brzuch. Jakby był tylko wobec ciała i nie odpowiadał….

Wczoraj odebrałem akt zgonu dziadka

Wczoraj odebrałem akt zgonu dziadka (babcia prosiła). Dzisiaj ciągle leżał w mojej prawej kieszeni, złożony na czworo. Po próbnej maturze odprowadziłem Joaśkę, wysłuchałem jej narzekań, natarłem Joaśce uszy, bo zimno. Stałem na Szewskiej i na Joaśki czarną garsonkę patrzyłem, i tak patrząc – o kawie…