ŚMIERĆ

Józef Czechowicz

Za ścianą płaczą dzieci

Ona do mnie mówi

Oddycham lodowym kwieciem

nieznanych równin

A tam kołysanki

a tu chust poszum

nie ma nic gorętszego cichszego od jej głosu

Na próżno żyję myślę chodzę tylko przed Progiem

a gdy płynę przez miasto wieś

szumię lasami kawiarnią bezdrożem teatrem

to ona zawsze jest gdzieś

za ciszą nocną wiatrem

Zgłuszyć nie mogę

Nieruchome nad ulicą zachody

miedziane jak grosz

gwarzące syrenami samochody

mury fabryk w nieustannym tętnie

mądry pociągu bieg

krzyczą o życiu namiętnie

nie wierzą że jest brzeg

Ja chcę nie wierzyć i nie chce wierzyć mały poszarpany kruk

którego psy rozdarły

śmierć chodzi ona do mnie mówi szeptem gorącym

zdaje się że z obrazu złotego dna wychodzi Bóg

schyla się nade mną umarłym i krukiem zdychającym

Na rzęsach wstydliwa łza

widzę w niej świat gliniany jak skarbonka

nachodzi na mnie lodowa łąka

to już nie ja

I ciebie kruku nie ma

(może nikogo nie ma za złotym tłem)

zawiły schemat

Twoja ocena
Józef Czechowicz

Wiersze popularnych poetów

Adoracja

Z mych pocałunków szata twej nagości, Z warg moich na niej purpurowe róże, W które cię stroić nigdy się nie znużę, Tknąć ciebie kwiatom broniąc w ust zazdrości! Z zachwytów moich kadzidła wonności, Co owiewają cię w uwielbień chmurze! Z dumy mej tobie stopień i…

Nigdy nie otwierać okna

Pamiętaj nigdy nie otwieraj okna w czterech ścianach wiatr nie wieje dbaj o głowę i o różę i zaczerpuj wciąż na nowo wprost ze źródła mieszczańskiego nie myśl o tym że ci się odnawia stygmat ty… Nie pisz listów do siebie kto to widział pisać…

Piosenka chorego na raka podlewającego pelargonie

Rak jest choroba nieuleczalną Śmierć jest zjawiskiem nieodwracalnym W śmiesznym ubranku w piżamie pasiastej Podlewam pelargonie Pelargonie jak krew czerwone Pelargonie białe jak mleko W błękitnym brzęku lata o zmierzchu Na szpitalnym balkonie Ptaki wróżą rosę doktorze Rosa biała furie upałów Ja podlewam nasze pelargonie…