Żyjąc sobie spacerem w swojej wiosce rodzinnej,
laseczką jak różdżkarz poodkrywałem źródła
spokoju i wesołości.
Na kawałku ojcowizny wiersz najlepiej się udał,
a na wiosnę cały trawnik rozmieniłem na grosze
stokroci.
Wietrzyk za mnie na grządkach uwija się zwinnie
i hoduję swoją radość niedużą
jak groszek.
Szpaki wdzięcznie narzekają jak na urząd,
chłopi tylko lamentują głośniej.
Życie płynie mi na wzgórzu
ku dolinie –
potok toczy potoczną przenośnię.