Równanie serca

Julian Przyboś

Po­wie­trze udu­szo­no sztan­da­ra­mi.
Pod wszyst­kie trium­fal­ne bra­my
zbun­to­wa­ni pod­kła­da­ją dy­na­mit!

Kim je­stem? Wy­gnań­cem pta­ków.

Stół pod moim pió­rem wez­braw­szy do sa­mych kra­wę­dzi
prze­bie­ra swą mia­rę,
jak czołg, gdy ma ru­szyć do ata­ku.
Dom już dziś pło­nie we mnie ju­trzej­szym po­ża­rem,
ser­ce ata­ku­je mię prę­dzej.

Szrap­nel pęka ze słu­pów la­tar­ni:
lam­py za­pa­lo­no na uli­cach jed­no­cze­śnie.
Dzień mija w zbroj­nej pie­śni żoł­nier­skiej, rzę­zi.

Z ru­dej tra­wy zje­ży­ły że­bra po­le­głych darń.

Żywy idę mia­stem bę­dą­cym, a już tyl­ko by­łym.

Kim je­stem? Wy­gnań­cem pta­ków.
Ogro­dy – Nów jak cierń wscho­dzą­cy z ga­łę­zi –
Świat beze mnie się speł­nia wol­ny i bez­czu­ły
i tyl­ko li­ści je­sien­nych opa­da na gło­wę laur.

…abym już ni­g­dy nie ucichł.

Łagod­ny
każ­dą kie­szeń ob­ró­cił­bym w gniaz­do dla ja­skó­łek
od­la­tu­ją­cych od lu­dzi.

Twoja ocena
Julian Przyboś

Wiersze popularnych poetów