bączek
Rybak nad brzegiem dna bije swoją matkę pozwól mi patrzeć na niego bez wstępnego owijania się prześcieradłem, bez wracania do kropli bursztynu w której zamknięte ulice chowasz jak komentarze kierunku wzrastania pulsu. Słuchasz, sprawdzasz rysy twarzy, odchodzisz od brzegu gdzie jak idioci szukamy na amen zagaszonej świeczki.