– A od czego się zazwyczaj ginie?
– Od życia.
Maciej Raś
wstydzę się kształtu ostatecznego
wiersza którego podprowadzony
początek rozciągnie nas między
rzeką a skarpą przez którą
skakałeś tylko spodenki
i okulary reszta jest chyba
pustym oddechem tą właśnie
niewielką szramą na płucach
bo czy można inaczej nazwać
rozłożoną po pokoju smugę
czerwieni czerwieni czerwieni
Zapach, płacz, poziomki. Obojętnie z której strony
podejdziesz, płuca i tak nie nadążą. Za każdym
wschodzącym kwiatem ciągną się niteczki wgłąb
warg, gdzie każda gwiazda oznacza przypis do snu.
Gdziekolwiek będziesz, cokolwiek powiesz, będą
puste pokoje i rozsypana sól. Czy można wobec
świała próbować zlać ból na jawę? Tu jeszcze jest
kra, jeszcze idę na palcach, ale tylko mgnienie,
zapach, płacz, poziomki. Żagle i chłód.
Pośród wrzasków, ale zawsze zamknięty.
Tomasz Pułka