Cały pokój jest obwieszony Marcinami

Marcin Świetlicki

* * *

Cały pokój jest obwieszony Marcinami.
Przynajmniej raz w tygodniu wieszam jednego Marcina.
Mgła wisielcowa jest prawie tak gęsta,
jak chmura papierosowego dymu.

Ten – bo nie chciał. Tamten – bo nie umiał.
Tamten – bo go zmęczyło. Tamten – bo nie wierzył.
Obracają się w rytmie kłótni za ścianami
i nic nie znaczą. Najważniejszy – nowy

Marcin wisi pod lampą, wciąż podnoszę głowę
i robię straszne miny w jego stronę, wierząc,
że skoro drży – to wstyd mu tego, że tak
czeka i że nie umie czekać, że czeka jak dziecko

na Gwiazdkę, czeka na kobietę,
która przyjdzie, na pewno przyjdzie, wszystko się odbędzie
tak jak zawsze, jak zawsze, z jakimiś małymi
niespodziankami, te się również zawsze

zdarzają. Wisi Marcin, drży, obraca się.
Wieczór. Gwałtownie wschodzi żarówkowe słońce.
Żyję dłużej niż wszyscy młodo zmarli poeci.
Żyję dłużej niż wszyscy młodo zmarli poeci.

Twoja ocena
Marcin Świetlicki

Wiersze popularnych poetów

dotąd doszliśmy

dotąd doszliśmy. Tu się rozwiązały koniec z początkiem. Przekłady Homera na brzegu siedząc przeglądamy teraz. Nikt nie przypływa po nas. Puste oceany. Spokój gwałtowny. Może to już sierpień. Może strach. Rozegrany przez nas umiejętnie. Jest mi tak jakby już było za późno. Może to sierpień….

Wrażenia z wycieczki do muzeum

A tu widzimy bohatera: jakże podobny w swym milczeniu do światła uśpionego teraz cieniem wspartego na ramieniu daty – co z kurzu szaf wyrasta. A tu widzimy rozstrzelanych: tak rozstrzelanych że aż żywych w takiej pamięci że słyszymy krew rozchlapaną na papierze i choć nie…

ŚRODKI SCENICZNE

W trumiennej hierarchii klipsy i kombinerki. Komary nie ptaki rolują tu tlen. W worku na trawę kopalnia słońca. Wanna jak ogród nareszcie w porządku. Obudzeni w środku własnej nocy bez synchronizacji sięgamy po cudze szczoteczki.