Kochanek ma pięć lat i wie wszystko.
Koszulkę ma pasiastą, zęby mu się krzywią
złowieszczo. TO SKOŃCZONE – powiada kochanek.
Chce się zabić. Albo ją. Lecz kończy w porzeczkach.
Oczy ma porzeczkowe i podciąga spodnie
jak dorosły mężczyzna. Oczy ma zawzięte.
TO SIĘ JUŻ NIE POWTÓRZY – powiada kochanek.
W dłoni ma te porzeczki i ukradkiem je je,
tak jakby jadł zakrzepłą krew i
mózg mu siwieje. Popołudnie. Sierpień.
Wróbel zwariował, udaje kolibra,
krąży nad kwiatem i trąca kwiat dziobem.
To będzie zawsze. Ta pora. To się zatrzymało.
Mówi: TO WASZA WINA – i wie, że się myli.
Oczy ma porzeczkowe i groźne, i płakać
będzie na strychu w sztywne prześcieradła,
to już się zatrzymało, to zaczyna śmierdzieć,
ten koniec świata to ruchome święto.