Niedziela

Bolesław Leśmian

Za miastem na odludziu — rozpacz i Niedziela!
Puste niebo zaledwo ziemi się udziela.

Dwoje nędzarzy bladych z miłości i strachu
Szuka w rowie przytułku dla pieszczot bez dachu.

On jej piersi, zużytym śmiałkujące czarem,
Ogarnia skrzętnej dłoni przymilnym sucharem.

A ona w zmierzchach rowu źrenicami dnieje,
Oddając, zamiast cnoty, — mus i beznadzieję.

Niedołężni od żądzy, śmieszni od pośpiechu
Uzręczniali się gnuśnie do żwawego grzechu.

Do jej włosów wargami wpełzał jak do krzaka,
Raz tylko czułe słówko szepnął na bosaka.

I ona, nim wylgnęła z rąk uboczem ciała,
Raz się tylko do niego mgłą przycałowała.

Trudno im, w twardym łożu głodne żarząc brzuchy,
Ciułać steranych pieszczot poniszczone puchy!

Nawet w snach upojenia tkwią zadry i sęki:
Trzeba się docałować do nacichłej męki.

Trzeba dreszczom dać dostęp do zbolałych kości, —
Więc kochali się wrogo — na przekór miłości.

Poistnieli dla siebie z łaski tego cienia,
Co ich w rowie od reszty wygrodził istnienia.

Milczkiem rozkosz spożyli — z dala od wesela,
Tyle tylko, że była naokół Niedziela!

Twoja ocena
Bolesław Leśmian

Wiersze popularnych poetów

Może

Może zostanie mi jeszcze wyblakła jak wiersz nadaremny fotografia. Ostatnie rozstanie niebo deszczem rozegra na bębnach. I dzień stanie dzień stanie dzień stanie w twojej szarej wyblakłej sukience w fotografii…

Nie spaceruję nago

A mówią że nieładnie mieć myśli złe Trochę ich mam Zabierz sobie ile chcesz Za każdy błąd zapłaczę się Później łzy podgrzeję i Wyparują bóg wie gdzie Nie umiem już…

Był chłopiec który…

Był chłopiec który z głową na ramieniu usnął przy stole nakrytym serwetą Był pusty pokój kobieta w żałobie oparła stopę o podnóżek aby poprawić czarną kokardę pantofla Było sukienne kłębowisko…