pierwszy promień słońca jest niczym
płomień zapałki, który spala brudne
waciki chmur. w naświetlonym
powietrzu, jak na papierze
fotograficznym, na który ktoś wcześniej
rzucił okręgi światła, rzeczy
szukają swych kształtów. staje się jasne,
gdy lepiej je widać, że widzę
je czarno. spożyta wraz ze śniadaniem
porcja witamin, grapefruit oraz wkrojona
w herbatę cytryna, pozwala jakoś
zebrać się w sobie i wreszcie stoję
na własnych nogach. przy każdej próbie
coraz to niżej – wysokości zadania.