Po dwudziestu latach wyglądasz na kogoś,
z kim chciałbym spędzić noc
na rozmowach i piciu
w knajpach, do których zaniesie
nas uniesienie, Julio,
choć nie z Kapuletów.
Z tego miejsca widzę nas lepiej:
kobietę po przejściach,
mężczyznę na pasach.
Weź mnie zatem za rękę,
po czym zaprowadź
do hotelu „Romeo”, którego imię
przywłaszczę sobie do świtu,
kiedy pod twym balkonem
słać będę ci messengerem
bukiet pożegnań.
Gdy spotkamy się znowu
za dzieścia lat z górą,
zamiast balkonu popychać będziesz balkonik.
Jeśli sobie ciebie przypomnę
i tamtą chwilę, gdy deszcz na mej twarzy
imitował łzy, a serce – szlachetne uczucia,
powiem ci wtedy całą prawdę o tym,
co chciałem z tobą zrobić tamtego wieczoru.
Paweł Lekszycki