Trzecia jesień

Adam Ważyk

Tam napewno za oknem jesień liści złotych,
trzecia jesień od czasu, jak wyszedłeś z domu,
i nad stołem, gdzie jeszcze nie ostygł twój dotyk,
tam żona, od niechcenia, jakby pokryjomu

pochyla się nad książką, która wciąż otwarta,
niedoczytana leży… Gdzieżeś się zapodział?
Już idzie trzecia jesień i zagięta karta
wzdycha: miły, czas skończyć przerwany nasz rozdział.

Więc powróć i obejmij rękami obiema
ten ciepły słup powietrza, wchłoń je do ostatka…
Rozchwiane twoje okno i naprawdę niema
twojej żony, tam tylko jest czarna zagadka

Jedynym twoim domem jest ta jesień rdzawa,
zamieć liści potrzykroć nad tobą zawisła,
to szumi popiołami zdmuchnięta Warszawa,
to podpływa do stóp twych niezniemczona Wisła.

Jest tylko jesień nasza, jesień wojująca,
nie ta, co osypała się po świeżych tropach
klęski, i nie ta druga, która liście strąca
żałobne, ale wściekły, ogromny listopad

nadziei, buchający ogniem, zamiast złota,
insurekcją parzących nadwiślańskich liści,
błogosławionym gniewem, kiedy klątwę miotasz
i zaciskasz na cynglu palec nienawiści.

Listopad 1941

Twoja ocena
Adam Ważyk

Wiersze popularnych poetów