Julian Przyboś
Julian Przyboś przyszedł na świat 5 marca 1901 roku w Gwoźnicy koło Strzyżowa, w rodzinie chłopskiej. Począwszy od 1912 roku, kontynuował naukę w Gimnazjum Konarskiego w Rzeszowie. Julian Przyboś to polski poeta, eseista i tłumacz, uważany za jednego z najwybitniejszych poetów i kluczowych twórców Awangardy Krakowskiej. Zmarł 6 października 1970 roku w Warszawie.
W okresie od 1920 do 1923 roku studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Aktywnie współpracował z krakowskim awangardowym pismem artystycznym o nazwie „Zwrotnica”. Następnie podjął pracę jako nauczyciel, kolejno w Sokalu (1923-1925), Chrzanowie (1925-1927) i Cieszynie (1927-1939), gdzie publikował swoje utwory w „Zaraniu Śląskim” (1929-1938) oraz w innych czasopismach.
W grudniu 1939 roku Przyboś przeniósł się do Lwowa. Został aresztowany przez gestapo, tajną policję nazistowskich Niemiec, w 1941 roku. Po zakończeniu II wojny światowej wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej, a potem do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W latach 1947-1951 pełnił funkcję dyplomaty w Szwajcarii, a następnie objął stanowisko dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie.
Poezja Juliana Przybosia
Działalność literacką Juliana Przybosia można podzielić na dwie fazy.
W pierwszej fazie, w połowie lat dwudziestych, ukazały się pierwsze zbiory jego wierszy. Ta twórczość wykazuje znaczny wpływ teorii Peipera. Charakteryzuje ją fascynacja świadomym wysiłkiem twórczym i pracą, za pomocą której artysta opanowuje swoje medium. Bohaterami wierszy są często robotnicy i rzemieślnicy. Tematyka skupia się na procesie twórczym, co stanowi metaforę dla pracy poety. W tym okresie obserwuje się również zainteresowanie techniką, które Przyboś wyraża, posługując się często naukowym językiem.
W drugiej fazie, w latach trzydziestych, Przyboś publikuje trzy tomy wierszy. W tym okresie liryka pejzażowa i refleksyjna zastępuje tematykę cywilizacyjną i miejską. Poeta realizuje założenia poetyki awangardowej, charakteryzującej się dyscypliną słowa i obrazu. Zdobywa mistrzostwo w posługiwaniu się metaforami i ich spiętrzaniu. W tym okresie w poezji Przybosia powracają motywy autobiograficzne związane z jego chłopskim pochodzeniem.
Tomiki poetyckie Juliana Przybosia
Śruby (1925)
Oburącz (1926)
Z ponad (znany również jako „Sponad”) (1930)
W głąb las (1932)
Równanie serca (1938)
Póki my żyjemy (1944)
Miejsce na ziemi (1945)
Czytając Mickiewicza (1950)
Rzut pionowy (1952)
Najmniej słów. Poezje. Materiały poetyckie. Objaśnienia (1955)
Linia i gwar, tom 1-2 (1956)
Narzędzie ze światła (1958)
Próba całości (1961)
Więcej o manifest (1962)
Sens poetycki (1963)
Na znak (1965)
Kwiat nieznany (1968)
Wiersze Juliana Przybosia
Noc
Nawiało nocy i gwiazd uderzających o szczyty. Z gór, odartych z księżyca, rozkosz spadania we wichrze dławiącym kołysem znosi w dół, najniżej, jak w łono rozdarte fallusem. Miłość jak przepaść przeraża. W rozbitej czaszce drgnął ból jak płód ciąży. Na twojej trumnie, jak łopatę grabarza, kładę dłoń rozpostartą: księżyc.
Burza
Nie wychylaj się, spójrz: plac – z rąk mi wypadł, potoczyło się, oddaliło śródmieście, a w górę – gdy nas rozkosz dwoi – niesie podsadzony pięcioma piętrami pokoik! Poza rozwarte okno, ścian nabitych – wypał, z twego ciała wycałuj mnie w śmigłą przestrzeń! Niebo obrywa się błyskawicznie w dół, w wichurę, i drga burzą nagie … Przeczytaj wiersz
Tam, w urwisku
I znów czuję u ramion linię gór, a jeszcze nie opadła ze mnie tamta wysoka przestrzeń – znów horyzont wspiął ziemię jak łuk tęczy w niebo. A jeszcze tam, w urwisku, tam lina po tobie drży, gdy tu, za siódmą górą, ja tym oto, ledwo pochyłym wzgórkiem, lecz tak ostatnim, że pochował twoją pamięć, schodzę, … Przeczytaj wiersz
Majowe
Szliśmy gajem albo brzózki okrążały się nawzajem, każdy pieniek jak wrzeciono nawijał na siebie zieleń uprzędzioną z mgły na powiew. Majowe wspomnienie dzielę na zmierzch i świt, niechaj świeci: Całując włosy, zdjąłem twój błękitny berecik, powiesiłem na gwieździe. Czy, ubrana w kolor oczu, jeszcze wzejdziesz spośród drzew, co cię uniosły a stanęły – na dwie … Przeczytaj wiersz
Deszcz
U okna urywa się niebo i – Dachy zlatują na miasto, gniazdo widnokręgu. Dalej – Po powietrzu spada widok gór. Ze słońcem na podniesionym ręku pole, ogromne, które nie ma ciebie, zaszło. Tam – dolinom w granicie moje oczy ułożyły dna, tam – moje usta wymówiły hale, nad którymi słyszysz mój oddech z chmur? Tu … Przeczytaj wiersz
Drzewiej
Stamtąd szło się odleglej – wąwozem utopionym w głębokim cieniu, tam gdzie z opuszczonymi ramionami ścieżyn pustkowie rozpłakało się w brzozę. Powiew gałęzie liśćmi szeptanymi szerzył. Pnie, zabłąkane w zieleni, szły pomimo woli, okrążając się własnymi ciałami: rosły. Za potokiem rozłóg gałęził się i pienił i co krok było cieniściej i drzewiej. Od stóp idących … Przeczytaj wiersz
Wieczór
Te same gwiazdy wyszeptały wieczór jak zwierzenie. Latarnie wyszły z ciemnych bram na ulicę i w powietrzu cicho stanęły. Zmrok łagodnie przemienia przestrzenie. Ogrody opuściły swoje drzewa, szare domki znad rzeki spłynęły. W niskich brzegach śród olch płynie żal. Tylko horyzont uchyla nieba księżycem i droga długo wiedzie we wspomnienie. I twoje dłonie sieją między … Przeczytaj wiersz
Na zmianę
Wiosno, roboto polna! Wychodzimy! Brat z ciężkim koszem ziarna na pole szerokie, okrakane przez wronę, ja lekkodusznie wyżej na powietrze strome ze słowem skrytym w świetle jak ze zimorodkiem. Z jego blasku w odlocie po diament zimy został nam cień lecący do słońca: skowronek. Bratu, chociaż bezmyślne, wschodzi to Zielone na razowiec, na strzechę, na … Przeczytaj wiersz
Słowik
Skryty w cierniach tarnin i malin naglił noc — i mijała, i szlifował swój głos i świst, i wyciągał swój śpiew w cienki włos. I wił tkliwiej i cieniej twój złocisty lok koło ucha. Słuchaj, słuchaj — dalej: przenoś, miła, słowika ze słyszenia — w widzenie: to skowronek, to świt. Oto widzę jaśniejącą twoją … Przeczytaj wiersz
Łuk
Nie list, raczej płatek lotu w kopercie zestrzelony z torby zamczystej. Listonosz, Francuz prędki jak maszynka, zawirował ośnieżonym z kraju listem. Te rządki krzywe, jakby napisane sierpem… Cięła szpada przodująca orkiestrze, dźwięk tlił w szybach – zaświecił na przestrzał i po pawioneonowej ulicy z samochodu na samochód i wyżej frunęła Marsylianka w puchach z tęczy, … Przeczytaj wiersz
Cicho, nisko
Gdy powiodłem oczami po ogrodach dokoła, na rzęsach osiadła mi pozłota jesieni. Cicho, nisko na polach. Jakby zżęto powietrze i złożono z łanami na pował. To raz jeszcze, tak zawrotnie, że niepostrzeżenie, okręciłem się koło słońca. Jeszcze niesie mnie na powierzchni Ziemia się słaniająca. Bliżej mi do mnie, wierniej.
Słońce ze wzgórz Gwoźnicy
Słońce wzeszło ze wzgórz olbrzymiej, widok spłynął w dolinę. Na wiosennej, znów widocznej ziemi, skazanej na rozstrzelanych, stoję. Jeśli – zginę? Niosłem swoją poezję jak żołnierz imię w blaszce na piersiach przeciw kulom dwóch wojen. W kraju ojca, żytnim dziedzictwie, starczy roli pod słowo ostatnie. Pracowałem głębokoorną mową, siałem miłość, a czułem zawsze – salwa … Przeczytaj wiersz
Z podróży
Aż w podróży, która tyle lądu trwoni, kraj zapachniał od skończonych sianokosów. Nasłuchuję w unoszącej mnie samotni: Tylko pociąg stuka w moją ścianę ruchomą: w wiatr, pułap – jak zamilkła kukułka. Pole moje spod kół uciekło, jaka fala jego ślad orze. Stąd wybrzeże tak wydaje się daleko, że dłonią wyczerpałbym morze. Brak mi sierpa jak … Przeczytaj wiersz
Żyjąc sobie spacerem
Żyjąc sobie spacerem w swojej wiosce rodzinnej, laseczką jak różdżkarz poodkrywałem źródła spokoju i wesołości. Na kawałku ojcowizny wiersz najlepiej się udał, a na wiosnę cały trawnik rozmieniłem na grosze stokroci. Wietrzyk za mnie na grządkach uwija się zwinnie i hoduję swoją radość niedużą jak groszek. Szpaki wdzięcznie narzekają jak na urząd, chłopi tylko lamentują … Przeczytaj wiersz
Pieśń o lokomocji
Mosty sprzęgnięte stalą nad traktami zachodu Biją turkotem kopyt marsz naszego pochodu. Na uskrzydlonych kołach w pęd wprawieni potężny, Ku rozpostartej dali szturmem dróg niebosiężnych Prąc, w niewstrzymanym trudzie twardzi i ustawiczni Jedziemy, poruszani oddechem mechanicznym. Przez kamienne gościńce państw, okolic i krajów. Siecią torów żelaznych mkniemy z gwarnych rozstajów Do wędrujących stacji, którymi nas … Przeczytaj wiersz
Centrum
Wystrzał gwiaździstej szerzy pod punktacją motocyklów i luf. Z pracowni, z warsztatów, z hal w wyścig pędzących ulic wrywa się lud, Kolana zwięźle podgina, stopą uderza; drga, wprawia się w krok, Zgodnym poruchem ramion rozrabiając natłok. Piersi żywione ogniem, ustawione pod sznur, Ludzie zwęgleni w gorącu, przyrychtowani do machin. Na miasta toczą się z siłą, … Przeczytaj wiersz
Zmęczeni
Zmęczeni, spocząwszy na posłaniu z dłoni, czekamy, aż parujący pot z ciała nas ulotni i poniesie na marzeniach, aby nas położyć na rzęsach, w kołysce dwóch powiek. W pokojach ciszy, na podścielonych snach odpoczywamy uchyleni połowie, a czyn nasz, tak cały, że obie ręce przepełniał, przez nasze źrenice się toczy. Minuty mijają nas i czas … Przeczytaj wiersz
Z Tatr
Słyszę: Kamienuje tę przestrzeń niewybuchły huk skał. To – wrzask wody obdzieranej siklawą z łożyska I gromobicie ciszy. Ten świat, wzburzony przestraszonym spojrzeniem, uciszę, lecz – Nie pomieszczę twojej śmierci w granitowej trumnie Tatr. To zgrzyt czekana, okrzesany z echa, to tylko cały twój świat, skurczony w mojej garści na obrywie głazu; to – gwałtownym … Przeczytaj wiersz
Jaskółka
Stół – czas zastany, i okno, co od nieba odwykło. Od tygodnia noszę od ściany do ściany wzruszenie, wiersz-niemowlę. Nastrajam wolę: kiedy moment się urzeczywistni? Chwilko, ptasioprzelotnie gwizdnij! Jeszcze marzę, a już się dziwię: dźwięk, jakby szyba się stłukła i przez otwór wleciała do pokoju jaskółka! Jak dosłownie! Jak jasno! Ostrym bodźcem rytmu wnikam w … Przeczytaj wiersz
Na kołach
Jak swój dzień wywieść z obiegu? Miasto kołami woła, turkot zajeżdża do uszu robotników, którzy zarobiony dzień niosą na plecach. Stacje ruszyły z miejsca wyprzedzając spóźnionych podróżnych, trotuar staje z jezdnią do biegu. Kable wiją ramionami u wyłomu dnia, którego za mało! Z placów, porosłych kołami, lecą gościńce, które inżynier przedłuża o rozpęd nóg zadyszanych … Przeczytaj wiersz